wtorek, 6 grudnia 2011

Anoreksja – choroba duszy i ciała

Wierzę, że wyobraźnia jest skuteczniejsza od wiedzy,
mity są mocniejsze od historii,
marzenia silniejsze od faktów,
nadzieja triumfuje nad doświadczeniem,
śmiech jest lekarstwem dla żalu,
a miłość jest potężniejsza od śmierci.
Robert Fulghum

Dnia 30 listopada br., na spotkaniu naszej Sekcji Penitencjarnej mieliśmy zaszczyt gościć panią Magdalenę Tkacz-Golonkę – absolwentkę resocjalizacji Uniwersytetu Rzeszowskiego, która przybyła do nas z Fundacji Drzewo Życia (www.drzewozycia.com.pl), która to Fundacja ma swoją siedzibę w Malawie koło Rzeszowa. Pani Magdalena pracuje z nastolatkami i osobami dorosłymi dotkniętymi problemami żywieniowymi.



Anoreksja Nervosa to jadłowstręt psychiczny, nałóg chudości. Jej „ofiary” to głównie kobiety. Jednak w ostatnich latach zwiększa się również liczba chorych mężczyzn. Osoby chore są przeświadczone o tym, iż kontrolują swoje życie, a na każdy nawet najmniejszy spadek wagi reagują euforią. Idealnie i szybko przeliczają kalorie w każdym, nawet najmniejszym posiłku, a nawet w zwyczajnej wodzie(!), zaś próba pomocy często odbierana jest jako atak. Pani Magdalena opowiadała nam o swoich doświadczeniach i obserwacjach. Porównała anoreksję do alkoholizmu z powodu niskiego procentu osób rzeczywiście wyleczonych, ponieważ choroba często powraca ze zdwojoną siłą. W społeczeństwie  niestety nadal funkcjonuje myślenie stereotypowe, że anoreksja to zwyczajny wymysł. Jako dowód na to może być fakt, o którym opowiedział nasz Gość, iż będąc na obiedzie w restauracji z jedną z podopiecznych – dziewczyna czytając menu wspominała o tym, że kiedyś jadła podobne dania i bardzo je lubiła. Kiedy jedzenie podano – rozpłakała się mówiąc, że chciałaby to zjeść, ale „głos” w głowie na to nie pozwala. Pragnęła nie mieć w sobie już „tego czegoś” i powrócić no normalnego trybu życia. Terapia trwa sześć tygodni i nie jest refundowana. Z zasady chorzy nie chcą pomocy i to w tym wszystkim jest najtrudniejsze. Często występuje agresja słowna w stosunku do opiekunów lub samookaleczanie się – głównie jeśli nie uda się czegoś zjeść. Anorektyczki mają niesamowite pomysły na to jak uniknąć połknięcia pożywienia. Często przetrzymują porcje jedzenia w gardle, w buzi, w rękawie, a nawet w bieliźnie(!), po czym usuwają wszystko w łazience wykorzystując nieuwagę opiekuna/wychowawcy. Dlatego też zakazano wychodzenia do łazienki podczas posiłków i 30 minut po zjedzeniu. Kiedy uda im się uniknąć zjedzenia chociażby najmniejszych kęsów – diametralnie zmienia im się nastrój na weselszy, bo żyją w przeświadczeniu, że mają nad sobą władzę, że kogoś oszukały. Niektóre są tak wyćwiczone, że umieją przetrzymywać pokarm w buzi równocześnie rozmawiając z innymi bez najmniejszych problemów. W ośrodku przebywają również bulimiczki, którym z kolei należy dozować jedzenie. Anorektyczki i bulimiczki nie pałają do siebie „sympatią”, nie potrafiąc się wzajemnie zrozumieć. Często donoszą na siebie nawzajem, co w pewien sposób pomaga personelowi.
Co ciekawsze…, dowiedzieliśmy się, że anorektyczki są perfekcjonistkami. Pani Magdalena przyniosła nam kilka prac dziewcząt, podopiecznych Fundacji, które były naprawdę niesamowite, dopracowane w każdym, nawet najmniejszym szczególe, zrobione praktycznie z niczego jak choćby kwiatki z makaronu, czy zwyczajna – a może właśnie niezwyczajna, kula styropianowa precyzyjnie ozdobiona cekinami powbijanymi szpilkami. Ogromną wartość dla dziewcząt mają warsztaty organizowane dla dzieci z biedniejszych środowisk czy posiadających określone deficyty rozwojowe. Czują wtedy że są wartościowe, potrzebne, spełniają się w nowej dla nich roli.
Musimy pamiętać, że jednak bardzo ciężko i trudno wyjść z anoreksji. Trwa ona latami. Szczególnie, jeśli nie ma się odpowiedniego wsparcia. Anoreksja nie bierze się z niczego. Często ma podłoże w dysfunkcjach rodziny, molestowaniu seksualnym (skutkiem może być „nienawiść” do własnego, niejedzenie by nie mieć kobiecych kształtów, tylko „zamknąć się w ciele dziecka”), czy w braku akceptacji samego siebie. Osoby chore nie są w stanie same sobie z nią poradzić, tak więc musimy być czujni i potrafić zareagować w odpowiednim czasie, by nie było za późno.
Jesteśmy wdzięczni Pani Magdalenie za poświęcony nam czas i przybliżenie tego problemu. Wierzymy w to, że jeszcze nas odwiedzi, być może wraz ze swoimi podopiecznymi.

Prace wykonane przez dziewczyny z ośrodka, w którym pracuje Pani Magdalena: